E-book o historii Zagłębia Dąbrowskiego:
|
|
Ad vocem tekstu Jerzego Gorzelika |
Piotr Bielecki 01.01.2010
|
|
W ostatnim tygodniu na łamach Dziennika Zachodniego można było przeczytać felieton Jerzego Gorzelika na tematy śląsko-zagłębiowskie. Odnosząc się do zawartych w nim tez nasze stowarzyszenie chciałoby wyrazić aprobatę dla jego treści i celem lepszego zrozumienia istoty zagadnienia śląsko-zagłębiowskiego, chciałoby polecić go wszystkim bez względu na to, którą stronę Brynicy zamieszkują i jakie poglądy w tej kwestii mają.
Życząc wszystkim wszystkiego najlepszego w Nowym Roku zapraszamy do lektury...
Za Brynicą wieje dobry wiatr
Koniec roku - czas z reguły w sferze publicznej dość jałowy - przyniósł śmiałą zapowiedź regionalistów z Forum dla Zagłębia Dąbrowskiego, którym marzy się przybliżenie historii krainy położonej na wschodnim brzegu Brynicy jej młodym mieszkańcom.
Oto wkrótce powstać mają e-book i film, które wykorzystane zostaną podczas zajęć szkolnych. Projekt poprzedzony został ankietami przeprowadzonymi wśród uczniów w Sosnowcu, Będzinie i Dąbrowie Górniczej - wyniki ujawniły bezmiar ignorancji znany już ze śląskiej części województwa. Nie było to zapewne zaskoczeniem dla organizatorów badań. Faktyczny brak edukacji regionalnej odczuwalny jest równie dotkliwie po obu stronach rozdzielającego nasze krainy ścieku.
Nieśląską połowę województwa w sposób szczególny dotykają obmyślane w kuratoryjnych gabinetach akcje, które w intencji inicjatorów stwarzać mają pozory zainteresowania problemem, zapewniając oświatowym władzom spokój sumienia i poczucie własnej użyteczności. W efekcie, ku zdumieniu swojemu i nauczycieli, szkolna dziatwa z Jaworzna czy spod Żywca przymuszana jest do udziału w konkursach śląskiej mowy. Nazwa województwa w końcu do czegoś zobowiązuje, a urzędniczej wyobraźni nie starcza, by pod siatką administracyjnych podziałów dostrzec całe bogactwo regionalnego zróżnicowania.
Tym bardziej cieszy, że zagłębiowscy sąsiedzi budzą się z długiego letargu, docierając do zapoznanych pokładów swych tradycji - jakże różnych od naszych. To ostatni dzwonek, by zapobiec zalewowi tandetnej pseudośląskości w jej spreparowanej przez urzędników, eksportowej wersji, niestrawnej dla samych Ślązaków. Paradoksalnie, to poszukiwanie własnej, odrębnej tożsamości, może przyczynić się do oczyszczenia skomplikowanych śląsko-zagłębiowskich relacji, zatrutych niczym woda w Brynicy. Nic nie obciążyło ich tak boleśnie, jak odgórnie zadekretowana przyjaźń. Jej pionierami stały się władze nazistowskie, włączając Zagłębie, przed wojną stanowiące część województwa kieleckiego, do Provinz Oberschlesien. Nasi sąsiedzi do dziś wypominają nam ówczesny najazd Górnoślązaków, którymi obsadzano stanowiska w administracji. W roku 1945 role się odwróciły. W województwie, które zyskało powszechnie używane, choć nieoficjalne miano śląsko-dąbrowskiego, pierwsze skrzypce grać mieli towarzysze z Zagłębia, co legło u podstaw wielu pokutujących do dziś stereotypów.
To, co w latach PRL prezentowano jako braterski związek mas pracujących dwóch przemysłowych regionów, w sposób naturalny zrośniętych w jedno, po roku 1989 pozostaje małżeństwem z rozsądku. Projektując nowy podział administracyjny, nikt nie zdecydował się na przedłożenie kulturowych i historycznych odrębności ponad więzi infrastrukturalne i gospodarcze. Wciąż próbowano przy tym zaklinać rzeczywistość banałami o zasypaniu różnic i zaniku dawnych antagonizmów, jednak jakby z mniejszym przekonaniem. I pewnie ten stan bezrefleksyjnej stagnacji trwałby do dziś, gdyby nie były wojewoda Tomasz Pietrzykowski, który, zapewne wbrew własnej woli, odegrał rolę budziciela zagłębiowskiego ducha i akuszera nowego regionalistycznego ruchu. Zasługa to na miarę monumentu na którymś z placów Sosnowca czy Dąbrowy Górniczej.
Proklamowany przez wojewodę złoty wiek metropolii Silesia oznaczać miał kres nieznośnej odrębności obu nadbrynicznych krain, tym razem nie tylko w wymiarze administracyjnym, ale także kulturowym i mentalnym. Identyfikacje zagłębiowska i górnośląska, stanowiące ponoć historyczny balast i wzbudzające wesołość każdego myślącego "po nowoczesnemu", ustąpić miały ostatecznie nowej tożsamości plemienia silesian, rzecz jasna "dla dobra człowieka, dla szczęścia ludzkości, złączonej w potężnym uścisku miłości", jak pisał Jacek Kaczmarski. Realizacja owej świetlanej wizji utknęła w bagnie urzędniczego marazmu, ale cud i tak nastąpił, choć nie ten, którego oczekiwał pan wojewoda.
Oto po raz pierwszy Zagłębiacy i Górnoślązacy spotkali się na wspólnej drodze pielęgnowania tego, co różni, lecz nie musi prowadzić do waśni. Na wschodnim brzegu Brynicy mnożyć zaczęły się inicjatywy równoległe do tych, podejmowanych od początku lat dziewięćdziesiątych przez środowiska RAŚ i Związku Górnośląskiego. Młody zagłębiowski regionalizm wprawdzie czasem zapamiętuje się w ślepym miotaniu ku sąsiadom oskarżeń o niecne plany ześląszczenia wszystkich i wszystkiego, jego bilans jest jednak zdecydowanie pozytywny.
Zarówno Zagłębiakom, jak i mym górnośląskim ziomkom życzę, by rok 2010 stał pod znakiem celebrowania różnorodności - wbrew wszelkim szemranym projektom zasypywania rzekomo niebezpiecznych podziałów.
Jerzy Gorzelik, Dziennik Zachodni |
|
15 odpowiedzi |
|
#1 |
dnia stycznia 04 2010 15:13:54
#2 |
dnia stycznia 04 2010 21:39:12
#3 |
dnia stycznia 08 2010 21:44:47
#4 |
dnia maja 29 2010 03:20:26
#5 |
dnia czerwca 03 2010 05:12:24
#6 |
dnia czerwca 10 2010 08:21:04
#7 |
dnia czerwca 11 2010 05:17:42
#8 |
dnia czerwca 14 2010 04:16:16
#9 |
dnia czerwca 14 2010 12:09:48
#10 |
dnia czerwca 15 2010 06:44:19
|
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
|
|
Dlatego dziwię się że bez jakichkolwiek zastrzeżeń "wyrażacie aprobatę dla jego treści".